Szczebrzeszyn- historia i atrakcje miasta
Szczebrzeszyńskie brzmienia- Robert Gmiterek
Któż nie zna Szczebrzeszyna z wiersza Jana Brzechwy „ Chrząszcz”? Brzmienie nazwy tego roztoczańskiego miasteczka słynne jest na cały kraj i inne kraje ościenne. Nawet, ci którzy nigdy w Szczebrzeszynie nie byli, breszą, że owszem, byli, widzieli, a nawet owego chrząszcza słyszeli. Jego sława tak przyćmiła inne miejscowe sławy, że pokusił się o nią świerszcz zza komina i tak długo grał świerszcze melodie artystom rzeźbiarzom, aż wygrał swój wizerunek przy szczebrzeskim ratuszu. Prawdziwego chrząszcza, protoplastę dzisiejszej świerszczej sławy można spotkać przy Domu Kultury, który mieści się w dawnej synagodze. I stamtąd powinniśmy zacząć wędrówkę po miasteczku w poszukiwaniu jego melodii. Bo Szczebrzeszyn to nie chrząszcz. Szczebrzeszyn to prawdziwa symfonia kulturalna. Nigdzie nie znajdziecie bardziej kulturalnego miasteczka. ( Dość wspomnieć, że corocznie odbywa się tu festiwal języka polskiego, a w ostatnich latach nawet i dwa w ciągu roku.) To wizytówka całego Roztocza i wschodniego pogranicza na Roztoczu Zachodnim. Tu jak w pigułce znajdziecie to wszystko, czego gdzie indziej trzeba szukać ze świecą. Tutaj spotkały się i zadomowiły trzy roztoczańskie żywioły: polski, ruski i żydowski. Do dziś dnia pozostawiły po sobie trwałe dowody istnienia: najstarszą po polskiej części Roztocza, murowaną, unicką cerkiew pod wezwaniem św. Dymitra, której początki ( fundamenty) na podstawie badań archeologicznych datuje się na XIII wiek, kościół św. Mikołaja z 1620 roku, kościół św. Katarzyny z lat 1620 – 1638, synagogę z początku XVII i kapliczkę słupową z 1650 roku w przekazach wiązaną z pobytem w mieście Arian, Braci Polskich.
Sczebrzeszyn - roztoczańska mieszanka kultur
Gdzie dziś spotkamy w jednym miejscu aż tyle dowodów na istnienie tylu religii. Tylko w Szczebrzeszynie. Jeśli dodamy do tego ruiny baszty zamkowej na zamkowym wzgórzu, stare kamienice w Rynku, kręte uliczki oplatające miasteczko, kirkut i cmentarz wyniesione nad Dolinę Wieprza, stary młyn nad rzeką i źródło u stóp Świerszcza, a wszystko to niemal na wyciągnięcie ręki, jedno obok drugiego, to okaże nam się Szczebrzeszyn miastem nad miastami. Ten kto tu przyjedzie, szybko nie zechce odjeżdżać.
Historyczny spacer po Szczebrzeszynie
Dobrze jest więc usiąść na jednym z murków, albo ławek, których w miasteczku pełno i patrzeć jak płynie czas. Będzie nam wprawdzie w tym czasie brakować żydowskich, rusińskich i ariańskich mieszkańców miasteczka, ale jeśli wsłuchamy się w małomiasteczkowy rytm, to usłyszymy ich wszystkich. Usłyszymy Dymitra z Goraja który w XIV w. wokół Szczebrzeszyna i Goraja zbudował „ państwo szczebrzeszyńskie” . Usłyszymy głos szofaru, który z murów synagogi obwieszcza Rosz Haszana, żydowski Nowy Rok. Usłyszymy jak jeden z rajców miejskich w listopadzie 1637 roku odczytuje na rynku obwieszczenie Tomasza Zamoyskiego nakazujące zamieszkującym tu arianom opuścić miasto. Z kościoła pod wezwaniem św. Katarzyny Aleksandryjskiej dobiegnie nas melodia psalmów, a z sąsiadującego z kościołem szpitala głos doktora Zygmunta Klukowskiego, lekarza i bibliofila, znakomitego obywatela miasta, którego Dziennik z lat okupacji jest jednym z najważniejszych dokumentów dotyczących II wojny światowej na terenie Polski. (Dość wspomnieć, że doktor był świadkiem na procesie norymberskim.) Zaraz po psalmach od św. Katarzyny, ze św. Mikołaja odezwą się 12 głosowe organy zbudowane w 1893 roku przez firmę Jana Śliwińskiego we Lwowie. Nie możemy też nie usłyszeć terkotu wózka, który ciągnie po kocich łbach Rynku, ulicy Zamojskiej i Zwierzynieckiej Jankiel Grojser, ostatni szczebrzeski Żyd, żołnierz armii Andersa, którego grób znajdziemy dziś na rzymskokatolickim cmentarzu, tam gdzie nad wszystkimi góruje kościół cmentarny pod wezwaniem św. Leonarda. Nie da się też nie usłyszeć chóralnej pieśni towarzyszącej prawosławnej liturgii w cerkwi pod wezwaniem św. Dymitra. A z amfiteatru, który ukrył się przed nami gdzieś w połowie drogi pomiędzy kirkutem, a synagogą dobiegną nas głosy trupy teatralnej fundacji Banina szykującej przedstawienie o Willi Rózin z pobliskiego Zwierzyńca, a tuż nad ich głowami podniosą się kroki Philippa Bibela autora Szebreszina, metaforycznej kroniki miasteczka z lat trzydziestych XX wieku. Pośród tych wszystkich melodii swoją cichą i najstarszą będzie wygrywał Wieprz, najdłuższa i największa roztoczańska rzeka (303 km długości) i chrząszcz w trzcinach, najmniejszy, lecz najgłośniejszy obywatel miasta, primus inter pares.
Drogi do Sczebrzeszyna
Kiedy już posiedzimy i osłuchamy się ze szczebrzeskimi brzmieniami możemy wyruszyć na wędrówkę przez miasto i za miasto tropem historii, muzyki lub literatury, czyli tym, co komu w duszy gra. Droga na południe zaprowadzi nas na Brodzką Górę, która góruje nad Doliną Wieprza. Jeśli przed Brodzką Górą skręcimy w prawo bardzo szybko znajdziemy się na stacji kolejowej, skąd od czasu do czasu odjeżdżają pociągi do Zamościa i Rzeszowa. Zanim jednak zdecydujemy się na opuszczenie Szczebrzeszyna tym środkiem transportu radzimy sprawdzić aktualny rozkład jazdy, gdyż pociągi te kursują dość okresowo.
Droga na wschód prowadzi obok ariańskiej kapliczki przez Klemensów do Zamościa.
Droga na zachód obok kościoła św. Katarzyny tylko z pozoru prowadzi na zachód. Przez Błonie, Kawęczyn, Topólczę i Bagno, wysokim grzbietem, z niezrównanym widokiem na Wieprz zaprowadzi nas do Zwierzyńca na Roztocze Środkowe, pod bramę Roztoczańskiego Parku Narodowego, a stamtąd jeszcze bardziej na wschód, na Roztocze Wschodnie.
Jeśli chcemy udać się na zachód, tam gdzie Goraj i Kraśnik, musimy udać się na północ i uważać by nie zgubić się w labiryncie Piekełka, w którym wprawdzie nie spotkamy mitycznego Minotaura, ale może nam się zdarzyć spotkanie z nie mniej groźną Dezorientacją i Zagubieniem. Dlatego warto ze sobą zabrać na taką wyprawę współczesną nić Ariadny, czyli dowolny przewodnik po okolicach, albo samego przewodnika, których w Szczebrzeszynie nie brakuje.