Spacer po Roztoczu - Na Leliszkę
Na Leliszkę
Zapraszam was na nietypowy spacer. Nie nakreślę wam drogi krok po kroku, zakręt za zakrętem. To będzie bardziej wyprawa, a nie spacer, choć spacerowe tempo jest jak najbardziej wskazane. Na Leliszkę traficie na cztery sposoby. Od Bełżca musicie pojechać na Żyłkę, stamtąd na wschód przez Juchy nad Sołokiję. Przed tamą zobaczycie szlaban na drodze odchodzącej w lewo. To prosta droga na Leliszkę.
Prowadzi do drogowskazu, który wskazuje właściwe miejsce. Druga droga prowadzi od Żurawiec na zachód, niebieskim szlakiem „ Nad Sołokiją”. Nią również dotrzecie nad tamę i do biało-zielonego szlabanu. Trzecia droga od Korhyń, a do Korhyń z Tomaszowa Lubelskiego najbliżej. To droga na południe, nad tamę i pod szlaban. Czwarta droga to droga spod leśniczówki w Bełżcu, trochę na wschód, trochę na północ i trochę na południe.
Na Leliszkę zaprowadzi was czas. Po prostu przyjdzie czas na Leliszkę. Miejsca, których poszukujemy, potrzebują czasu aby się odsłonić. Bardzo długo pozostają poza czasem w naszym rozumieniu. Poza przestrzenią, poza geografią. Ukrywają się na mapach. Przesłonięte są lasem, zatopione na bagnach. Dziczeją. Powoli zapominają swojego języka. Zapominają swojego miejsca. Z czasem nie są już pewne czy naprawdę istnieją. Takie miejsca pokazują się tylko wtedy kiedy same zechcą. Nie pomoże tu mapa. Nie pomoże przewodnik. Nie pomogą książki. Pamiętniki. Kroniki. Nie pomoże drogowskaz. Być może traficie tu z mapą. Traficie z przewodnikiem. Traficie z drogowskazem. Ale nie poznacie miejsca. Zobaczycie kamienie. Ułomki krzyży. Poczujecie na własnej skórze komary. Zamoczycie nogi. Ale nie zobaczycie miejsca. Nie usłyszycie, co ma do powiedzenia. Dopiero kiedy miejsce uzna, że to wasz czas, wtedy dopiero odsłoni się przed wami, a wy będziecie mogli powiedzieć, że byliście na Leliszce, że znacie Leliszkę, że wiecie czego pragnie Leliszka. Na Leliszkę najlepiej iść samemu. Ale wtedy mogą wam nie uwierzyć, że byliście na Leliszce. Wy sami możecie nie uwierzyć. I nic to, że przyniesiecie fotografie. Leliszka o wschodzie słońca. Leliszka o słońca zachodzie. Leliszka w samo południe. Fotografie są płaskie. Niby są ale przecież nie takie jak Leliszka. Przecież wiecie, bo byliście tam niedawno. A może nie byliście? Może to nie Leliszka była? Więc na Leliszkę najlepiej iść we dwójkę. Tylko wtedy możecie zapytać: byliśmy na Leliszce? I usłyszeć, że byliście.
Czemu Leliszka? Co jest takiego w Leliszce, że urasta do rangi mitu? Że staje się ikoną Roztocza? Wiele jest takich wsi, które znikły pod dywanem z barwinku, wywiezione na chłopskich wozach do innych wsi. Jest po sąsiedzku Netreba, której zostały tylko spróchniałe filary drewnianych mostów na Sołokiji i ułomek figury. Jest Gruszka, która ocaliła tylko jeden dom. Pietnoczki, Werłoka, Borysy, Mrzygłody Lubyckie, Horaj. Cała litania wsi i przysiółków. Czemu więc Leliszka? Dlatego, że i Netreba i Gruszka i inne, paradoksalnie, przez to, że pogrzebano je żywcem wśród lasów i bagiennych wyziewów sprawiło, że mają szansę na nieśmiertelność w świecie mitów i ikon. A Leliszka szczególnie. Z niej to bowiem pochodzi „Pani na Leliszce”, to na Leliszce znaleziono „św. Graala. I kiedy do Gruszki prowadzą aż cztery drogi, to tu do Leliszki wiodą wszystkie. To, że na Leliszce został tylko cmentarz, i że to poprzez pozostałość nekropolii jest Leliszka dzisiaj definiowana, pogłębia tylko jej znaczenie i symbolikę. Oto ostatni żyjący mieszkańcy wsi, którzy opowiadają nam jej historię okazują się być umarli. Kim jesteście? Jesteście słuchaczami, a przez to macie czuły słuch. Słyszycie nicości i pustki, które niegdyś były wszystkiego pełne. Jesteście fotografami. Przez to patrzycie na te nicości kadrem. Patrzycie tam gdzie coś było. Widzicie tam gdzie znika i pojawi się za chwilę. Jesteście kronikarzami swoich i nieswoich czasów. Zbieracie mity, legendy, życiorysy, nazwy roślin, imiona zwierząt, pełnie księżyca, numery domów, epitafia. Jesteście też czytelnikami. Dostajecie listy. Czasem stamtąd gdzie nic nie ma.
Czasem tam gdzieś ktoś jest, ale nie ma listów. Wtedy piszecie listy. Jesteście pisarzami. Jesteście też skrybami. Kiedy jesteście skrybami kopiujecie stare napisy. Ćwiczycie się w cyrylicy. Zmagacie się z antykwą łacińską. Kiedy wędrujecie jesteście wędrowcami. Kiedy zwiedzacie jesteście turystami.
Skąd pochodzicie? Zewsząd i zawsze stąd. Z Kniazi, z Narola, z Raty, ze Szczebrzeszyna, z Gdańska, z Olsztyna, z Warszawy, z Gliwic, z Woli Wielkiej, z Bełżca, z Roztocza, z Grzędy Sokalskiej, „spod samiuśkich Tater”, z Zamościa, z Lublina, z Krynek, z Parczewa i z Lubartowa, z Berlina i Wiednia, ze Lwowa i z Żółkwi. Dokąd zmierzacie? Tak jak wasi przodkowie wędrowali wzgórzami Roztocza ze wschodu na zachód, tak teraz wy po siedmiuset latach powtarzacie ich wędrówkę w odwrotnym kierunku. Z zachodu na wschód.
A po drodze spotykacie to wszystko, co oni spotykali. I niekiedy już w tej samej formie, co oni. Dzikiej i nieodgadnionej. I wówczas musicie odkrywać na nowo, bo się zapomniało. Tak jak Leliszkę. A gdyby nie takie miejsca jak Leliszka zapomnielibyście kim jesteście, skąd idziecie, i dokąd zmierzacie.
Aut.- R. Gmiterek