Lubycza Królewska po królewsku
Nie ma bardziej królewskiego miasta na Roztoczu i nie tylko na Roztoczu. Nawet Kraków i Warszawa odkąd zabrakło w nim królów, są mniej królewskie od Lubyczy, w której to wprawdzie żaden król miejsca nie zagrzał na dłużej, a jedynie Władysław Jagiełło przysiadł pod dębem w legendzie o Lubie i lubczyku. ( Legenda, legendą ale około 1431 roku król Władysław Jagiełło przechodził tędy z wojskami, jak podaje historyk Aleksader Świeżawski w swojej pracy o Rusi Czerwonej.)
Co takiego królewskiego znajdziemy w Lubyczy Królewskiej? Choć wszystko w dzisiejszym miasteczku jest rozsypane i poukrywane tu i ówdzie, to z mapą w ręku, czytając drogowskazy i ciągnąc za języki tubylców poznamy każdy jej atrakcyjny zakątek.
Królewski trakt, który biegł w XVIII wieku przez Lubyczę Królewską ze Lwowa do Szczebrzeszyna i stamtąd dalej do Zamościa i Lublina, dzisiaj zmienił swój przebieg i w części ukrywa się pod drogą krajową nr 17 prowadzącą do przejścia granicznego z Ukrainą w Hrebennem. Niektórzy od niego właśnie wywodzą królewskość miasteczka, do końca drugiej wojny światowej zamieszkiwanego w 90% przez Żydów. Wysiadając jednak w centrum miejscowości, na jej wirtualnym rynku nie zobaczycie w jego okolicy spodziewanej synagogi. Została ona zburzona przez Niemców podczas działań wojennych, które nie oszczędziły Lubyczy. Z zabytkowej tkanki miasteczka do naszych czasów przetrwał dom doktora Ignacego Weissa, gdzie dziś mieści się Miejska Biblioteka Publiczna, neogotycki kościół pw. Matki Boskiej Rożańcowej i Aniołów Stróżów ( chodzą słuchy, że Anioły Stróże przestały już odpowiadać na wezwanie, ale zalecamy sprawdzić to osobiście, a przy okazji obejrzeć ikonę Matki Boskiej Różańcowej z przełomu XVI I XVII wieku przywiezioną do lubyckiej świątyni z Rawy Ruskiej). Na ulicy Kolejowej naprzeciwko Banku Spółdzielczego i Policji znajdziemy budynek Proświty, ukraińskiej organizacji społeczno-oświatowej założonej we Lwowie w 1868 roku. Nie powinno nas to dziwić, gdyż Lubycza Królewska to miasteczko pogranicza, gdzie od wieków przenikały się i trwały trzy kultury: polska, ukraińska i żydowska.
Prócz tych trzech charakterystycznych punktów orientacyjnych, świadków lubyckiej historii spotkamy jeszcze wiele interesujących miejsc. Idąc ulicą Kolejową na wschód po prawej stronie zobaczymy niezwykły park. Jest to park gdzie dominującym gatunkiem jest sosna, królowa naszych lasów. Czuje się więc w Lubyczy Królewskiej po królewsku i kiedy parki w innych miastach za punkt honoru poczytywały sobie posiadanie miłorzębu japońskiego, Lubycza postawiła na sosny. Tu na parkowej scenie w sezonie wiosenno-letnio-jesiennym możemy posłuchać koncertów i obejrzeć spektakle teatralne.
Jeśli ulica Kolejowa, to musi być i kolej. I jest. Ulica zamknięta jest linią kolejową nr 69 Rejowiec – Hrebenne, która przed II wojną światową prowadziła do Rawy Ruskiej i dalej do Lwowa. To tu Józef Piłsudski, przyszły Naczelnik Państwa po przekroczeniu w 1901 roku granicy rosyjsko - austriackiej na Tanwi w Rebizantach, na terenie dzisiejszej Huty Szumy, wsiadł do pociągu rozpoczynając długą drogę w stronę niepodległej Rzeczypospolitej.
Za torami znajdziemy kres każdej wędrówki, czyli nocleg, a rano, niebieskim szlakiem wzdłuż Sołokiji, mijając po drodze kurhany możemy udać się do Teniatysk.
Nie byłaby Lubycza tak królewska gdyby nie Sołokija, rzeka nad rzekami, nazywana Roztoczańską Księżniczką, jej dzikość i niezwykłość przyciąga kajakarzy i fotografów.
Dość jeszcze wspomnieć o kamiennych krzyżach bruśnieńskich rozsianych po lubyckiej domenie, schronach linii Mołotowa na polach przy drodze do Potok i Hrebennego, o drewnianej dzwonnicy przeniesionej do Lubyczy Królewskiej z Teniatysk, na miejsce podobnej drewnianej dzwonnicy przeniesionej z Lubyczy do Lublina, którą znajdziemy na zabytkowym cmentarzu. Nie zapomnijmy odwiedzić i innych zabytkowych cmentarzy, choć nie wpisanych jeszcze do rejestru zabytków, pełnych dzieł sztuki sepulkralnej kamieniarzy z Brusna Starego i dzieł jakie z kamiennych nagrobków stworzyła natura. ( Na jednym z tych cmentarzy znajdziemy unikalną figurę „Snu na Kniaziach”)
Prawdziwą królewskość Lubyczy poznamy w Kniaziach, gdzie wznosi się cerkiew pw. św. Paraskewy. Choć dzisiaj zastaniemy ją w ruinie, to pozwala nam ona wyobrazić sobie czasy świetności Kniastwa Lubyckiego. Cerkiew na Kniaziach jest pierwszą murowana cerkwią na Roztoczu Wschodnim. Zaczęto ją budować w 1798 roku, a ostatecznie ukończono w roku 1806. Jej kopuła górowała nad całą okolicą. Była jak na swój czas ogromna, gdyż miała pomieścić ogrom ludzi. W skład ziem kniaziów lubyckich wchodziły: Lubycza Kniazie, Dęby, Pawliszcze, Rudki, Kołajce, Zatyle, Ruda Lubycka, Święcie. Cerkiew w czasie II wojny światowej została uszkodzona przez pocisk artyleryjski. Po wysiedleniu ukraińskich mieszkańców Lubyczy i okolicznych przysiółków, kiedy nie miał się nią kto zająć popadła w ruinę. Nie odzyskała świetności, ale zyskała sławę. Zagrała w filmie Pawła Pawlikowskiego „ Zimna Wojna” i trafiła do Ameryki na Oskarową Galę. Poza tym epizodem, w perspektywie czasu mającym coraz mniejsze znaczenie cerkiew w Kniaziach, tu na miejscu jest jedną z ikon Roztocza. Miejscem gdzie możemy całą historię roztoczańskiej krainy poznać i zrozumieć.
Królewska jest Lubycza i jej historia jest niepowszednia, warta odkrywania i podróżowania. Pod prąd czasu i z prądem rzeki, królewską drogą nr 17 coraz dalej na wschód, poza granice wschodu.